Fot. Wikimedia Commons, flickr, jazpillaga | CC BY 2.0 

Niniejsza treść jest opracowaniem (…) oryginalnego artykułu za zgodą wydawcy kpalys.blogspot.com (o. Krzysztof Pałys, OP)

Kto musi wybierać spośród niedających się ogarnąć propozycji, ten nie uzyskuje wolności lecz podnosi swój poziom stresu. 

Stary pasterz górski, który prowadził schronisko pośrodku francusko-niemieckiego obszaru granicznego.

Niemiecki dziennikarz Urlich Schnabel wspomina, że po długiej wędrówce to miejsce wydawało mu się oazą, gdzie piwo smakuje wyjątkowo dobrze, a zwykłe jedzenie staje się szczególną ucztą. 

Początkowo był rolnikiem, ale później zaczął się angażować politycznie, przez jakiś czas zasiadał jako poseł w strasburskim Parlamencie Europejskim, zanim osiedlił się w końcu w spokojnych górach. (…) Zachował swoje kontakty i od czasu do czasu przyjeżdżają do niego w góry jego byli polityczni koledzy, przedsiębiorcy, a nawet szefowie koncernów.

Wszyscy oni doświadczają podobnych odczuć, jakie i nam towarzyszyły: rozkoszowania się winem, jedzeniem i wyrażaniem zdumienia, iż tutaj na górze wszystko smakuje o wiele lepiej niż w czterogwiazdkowej restauracji na dole.

Kiedy wyjawił tajemnicę swojego sukcesu, przez jego twarz przebiegł szelmowski uśmieszek.

„Czy widzicie tę wydeptaną ścieżkę?”, zapytał i wskazał na kamienistą dróżkę prowadzącą z doliny w górę. „Oczywiście, że dawno mogłem  ją kazać wyasfaltować, żeby można było podjechać autem aż do mojego schroniska – ale nigdy tego nie zrobię!” 

„Kto chce u mnie zjeść, musi odbyć dwugodzinną wędrówkę”, oświadczył ten stary szelma.

„Kiedy taki szef koncernu najpierw poci się przez dwie godziny, później to miejsce wydaje mu się rajem, a każdy łyk wina poematem.”

„Syci mieszkańcy miast przeżywają u niego coś,  czego dawno już nie zaznali  uczucie zaspokojenia prawdziwego głodu i pragnienia. I z tego właśnie powodu ciągle tu przyjeżdżają.”

„Gdybym ułatwił im dojazd, mój owczy ser wydałby im się tylko w połowie tak dobry, a na koniec zaczęliby narzekać nawet na moje wino.” 

Nie doświadczy zaspokojenia ten, kto wcześniej nie odczuwał braku.

To, co ten gospodarz serwował swoim gościom, było niczym innym jak szczęściem polegającym na możliwości zaspokojenia głęboko odczuwalnego braku.

Można także powiedzieć, iż uczył on swoich gości żyć w tej konkretnej chwili, jako że w momentach szczęścia jest się obecnym całym sobą, towarzyszące nam zwykle troski dnia codziennego znikają jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, a my mamy uczucie doświadczania „esencji życia”.

A ponieważ w takich chwilach całą naszą uwagę koncentrujemy bez reszty na jednej tylko rzeczy (nawet jeśli jest to dobrze znany ser lub herbata z cytryną), przeżycie to odciska się bardzo wyraziście w naszym mózgu, tak że wspominamy z nostalgią jeszcze kilka dni później. 

(…) Zamiast kierować się logiką spod szyldu: „więcej i więcej”, należy sobie uświadomić, że szczęście niekiedy zawiera się właśnie w ograniczeniach.

Wszystko dookoła jednak wskazuje przeciwny kierunek. Wmawia się nam, iż szybciej spotkamy szczęście wtedy, gdy będziemy mieli więcej propozycji i opcji. Lepsze życie, jak nas nauczono, to takie z zasobnym kontem bankowym, większym mieszkaniem, szybszym samochodem, z coraz dalszymi podróżami.

Wielość możliwości uważana jest za gwarancję szczęśliwego życia. Często jednak pożądany staje się stan przeciwny: mniej oznacza więcej. 

Psycholog społeczy Barry Schwartz stwierdził, że nieustanny przyrost dobrobytu nie uszczęśliwi ludzi, raczej ich unieszczęśliwi.

Z powodu ogromnej i wciąż rosnącej swobody wyboru we wszystkich obszarach życia. Kto musi wybierać spośród niedającej się ogarnąć  liczby marek jogurtów, polis ubezpieczeniowych lub kanałów telewizyjnych, ten nie uzyskuje wolności – jak sugerują reklamy – lecz podnosi swój poziom stresu. 

Powierzchowność jest kusząca, ale nie przynosi ukojenia. Kiedy pojawia się strach przed byciem sobą, pustką i odczuwaniem, należy go nie zagłuszać, ale przetrzymać. 

Nasz mózg potrzebuje bowiem nieustannie faz bezczynności, a przełączanie naszego umysłu na jałowy bieg jest niezbędne dla zachowania duchowej równowagi.

Nadmiar bodźców, zajęć, obrazów temu nie sprzyja.
Bez stawiania sobie ograniczeń i mądrze przeżywanej ascezy niemożliwy jest pokój serca, a żadne twórcze idee, ani myśli nie mają możliwości dojrzeć. 

Autor: o. Krzysztof Pałys, dominikanin. Notatka autora: korzystałem z książki: U. Schnabel, „Sztuka leniuchowania. O szczęściu nicnierobienia”


Pomóż świadczyć - Poleć znajomym!