Fot. Obraz Jonny Lindner z Pixabay
Agregator cytuje wyszukane fragmenty (…), z artykułu opublikowanego pod adresem: psychologia.edu.pl (Autor: Karolina Maria Wincewicz)
(…)
Obecne czasy można nazwać „dobą hedonizmu i osiągnięć”: praca i wynikające z niej benefity powoli stają się wartością samą w sobie.
(…)
Istota i rdzeń tego nałogu są bardzo podobne do uzależnień od substancji psychoaktywnych (alkohol, narkotyki, leki, nikotyna), z tą jednak różnicą, że rozwija się ono na poziomie psychicznym, a nie fizjologicznym.
Także i podobną funkcję pełni praca do tej, jaką pełnią substancje psychoaktywne w przypadku uzależnień. Albowiem w obydwu przypadkach, ów środek lub czynność uzależniająca ma za zadanie przynieść uzależnionemu pewne korzyści emocjonalne, mianowicie: podnieść nastrój i rozładować napięcie czy stres.
Praca niejako – tak jak narkotyk czy nikotyna – jest regulatorem emocji dla osoby uzależnionej lub osoby przejawiającej tendencję do uzależnień.
(…)
Killinger (2007) jest zdania, że sposób funkcjonowania rodzin pracoholików w ich dzieciństwie miał bardzo podobny wzór. Przede wszystkim w takich domach uczono, by nie okazywać swoich uczuć, a tym samym, nie rozmawiać o swoich problemach i troskach. Taka zasada tłumaczy późniejszą rolę pracy w życiu osoby podatnej na ten rodzaj uzależnienia – praca zdaje się pomóc w rozładowaniu problemów, negatywnych emocji, a także wręcz w „zapomnieniu” o nich.
Potencjalny pracoholik nie otrzymywał także od rodziców bezwarunkowej miłości – był nagradzany i surowo karany za aktywności, które były mniej lub bardziej zgodne z wyobrażeniami rodziców na temat „odpowiednich” zachowań. Najczęściej takie dziecko dostawało przekaz, że musi być silne i doskonałe, a jeśli nie podporządkuje się tym warunkom, zostanie odrzucone. W ten sposób od najmłodszych lat ciężko i nieustannie pracowali na miłość od rodziców lub chociaż ich poklask.
Autor: Karolina Maria Wincewicz