Fot. Pinterest.com
Agregator cytuje wyszukane fragmenty (…), z artykułu opublikowanego pod adresem: psychologia.edu.pl
(…) Jak stwierdzają socjolog Andrew J. Cherlin oraz historyk Stephanie Coontz, w historii Ameryki, w społeczeństwie amerykańskim istniały trzy odrębne okresy małżeństwa.
W czasach małżeństwa instytucjonalnego, od założenia państwa do ok. roku 1850, powszechność indywidualnych domostw farmerskich oznaczała, że głównym wymogiem dla małżeństwa w Ameryce były rzeczy takie jak produkcja jedzenia, własny dom oraz ochrona przed przemocą. Oczywiście, Amerykanom miłe było emocjonalne porozumienie z małżonkiem, ale takie luksusy były dodatkiem do dobrze funkcjonujące małżeństwa, nie zaś jego głównym celem.
W czasach małżeństwa towarzyskim, trwających mniej więcej w latach 1850–1965, małżeństwa w Ameryce w coraz głębszym stopniu koncentrowały się wokół intymnych potrzeb takich jak miłość, bycie kochanym i posiadanie satysfakcjonującego pożycia intymnego. Czasy te współwystępowały z przejściem od życia na wsi do miasta. Mężczyźni coraz częściej podejmowali pracę zarobkową poza domem, co wzmacniało odrębność różnych sfer społecznych między dwiema płciami. Gdy społeczeństwo stawało się zamożniejsze, a jej instytucje społeczne silniejsze, Amerykanie uzyskiwali luksus szukania w małżeństwie przede wszystkim miłości i towarzystwa.
Mniej więcej od roku 1965, żyjemy w czasach małżeństwa samoekspresyjnego. Amerykanie szukają obecnie w małżeństwie spełnienia samego siebie, podwyższenia samopoczucia i rozwoju osobistego.
Zainspirowani przez kontrkulturowe prądy lat 60., coraz rzadziej patrzą na małżeństwo jako fundamentalną instytucję społeczną, a coraz częściej jako na jeden ze środków osiągania spełnienia osobistego.
(…) Jako psycholog, nie mogę nie zauważyć, że historia małżeństwa jest echem klasycznej hierarchii potrzeb opracowanej w latach 40. Przez psychologa Abrahama Maslowa.
Według niego, ludzkie potrzeby tworzą 5-stopniową piramidę: na najniższym poziomie znajduje się fizjologiczny dobrostan – np. potrzeba picia i jedzenia – za którą idzie potrzeba bezpieczeństwa, następnie miłość i inne potrzeby społeczne, na szczycie natomiast znajduje się szacunek i w końcu samoaktualizacja. Pojawienie się każdej z potrzeb zależy od wcześniejszej satysfakcji z bardziej podstawowej potrzeby. Osoba niezdolna zaspokoić swojej potrzeby jedzenia jest całkowicie pochłonięta tą potrzebą. Gdy zostanie ona zaspokojona, zaczyna się koncentrować na wyższej potrzebie – bezpieczeństwie. I tak dalej.
Moi współpracownicy i ja twierdzimy, że analogiczny proces zachodzi odnośnie naszych oczekiwań wobec małżeństwa. Oczekiwania te znajdują się na niskim poziomie hierarchii Maslowa w czasie małżeństwa instytucjonalnego, na średnim w małżeństwie towarzyskim oraz na wysokim w erze małżeństwa samoekspresyjnego.
(…) Gdy oczekiwania względem małżeństwa poszły w górę piramidy Maslowa, potencjalne psychologiczne korzyści wzrosły, ale osiągnięcie ich stało się coraz bardziej wymagające.
Tutaj kryją się niebezpieczeństwa współczesnego małżeństwa. Ci, którzy mogą zainwestować wystarczającą ilość czasu i energii w swój związek osiągają wielkie korzyści.
Socjologowie Jeffrey Dew oraz W. Bradford Wilcox pokazali, że małżonkowie, którzy „spędzali ze sobą czas sam na sam, rozmawiali ze sobą albo robili coś razem” co najmniej raz w tygodniu z 3,5-krotnie częściej byli bardzo zadowoleni z jakości swoich małżeństw niż ci, którzy czynili tak rzadziej.
(…) Najważniejsze jest to, aby pary mogły swobodnie wkładać więcej czasu i energii w swoje małżeństwa, np. zmieniając to, jak spędzają wspólny wolny czas.
(…) Dobra wiadomość jest taka, że nasze małżeństwa mogą dzisiaj kwitnąć jak nigdy wcześniej. Tylko ze same tego nie uczynią.
Autor: Eli J. Finkel